*Martina*
Na trasie zobaczyłam pięknie nakryty stół ze śniadaniem. Zerknęłam na zegar była 10:30. Nagle usłyszałam telefon.
_______________ROZMOWA TELEFONICZNA_________________
-Dzień dobry. Jak się czujesz?-zapytała dyrektorka przedszkola.
-Dzień dobry. Już lepiej godzinę temu wyszłam ze szpitala.
-To dobrze. Mam wiadomość dla ciebie.
-Słucham.-powiedziałam lekko zdenerwowana.
-Masz wolne do końca miesiąca.
-Dziękuję pani bardzo.-powiedziałam wesoło.
-Nie ma za co. Odpoczywaj. Oczywiście możesz przyjść, jeśli chcesz.
-Na pewno przyjdę.
-Trzymaj się i odpoczywaj.
-Dziękuję.
-Do widzenia.-powiedziała dyrektorka.
-Dziękuję bardzo. Do widzenia.
___________________________KONIEC____________________
Pożegnałam się i odłożyłam telefon.
-Kto dzwonił?-zapytał ciekawy Jorge.
-Dyrektorka z przedszkola. Powiedziała, że mam do końca miesiąca wolne.
-To chyba super co?
-Tak, ale odwiedzę dzieciaki.
-Spoko, a teraz jedz to śniadanie.-powiedział
-Oczywiście.-odpowiedziałam i zabrałam się do jedzenia śniadania.
Po 30 min. powiedziałam.
-Pyszne, dziękuję.
-Nie ma za co-odpowiedział
-Mam pytanie...
-Jakie
-Co my tu robimy?-Zapytałam
-Chodź obejrzeć dom.
-Ale potem powiesz mi co ty wyprawiasz, ok?
-Dobrze, a teraz chodź.
Jorge chwycił mnie za rękę i weszliśmy do środka. Zwiedzanie zajęło nam 30 min. Zatrzymaliśmy się na balkonie na 2 piętrze.
-Piękny, szkoda, że nie nasz.-powiedziałam smutna.
-Głowa do góry skarbie. Ten piękny aczkolwiek nie za duży dom jest NASZ.-powiedział a mnie zamurowało.
-C c o o ty mówisz?-zapytałam jąkając się.-Kiedy ty go kupiłeś?
-Jak ty leżałaś w szpitalu.
-Ej! Ja leżałam w tym miejscu a ty kupowałeś DOM!-krzyknęłam lekko zła.
-Nie złość się, chciałem zrobić ci tylko niespodziankę. Hallo skarbie żyjesz?-zapytał Jorge
-Nie słucham cię-powiedziałam i odwróciłam się do nie go plecami.
-Kochanie nie gniewaj się-powiedział błagalnym głosem mój ukochany i przytulił się do mnie.
-No dobrze-powiedziałam, odwróciłam się do niego i pocałowaliśmy się.
Spojrzałam na zegarek i była 11:05.
-Umówiłam się z Mercedes, Ruggero, na kolację. Powiedziałam, że ty też zapraszasz.
-To dobrze, wreszcie spotkamy się w czwórkę.
-Ale...
-Tak?
-Musimy wracać.
-Dlaczego?-zapytał ciekawy.
-Bo trzeba przygotować dom, jedzenie...
-Nie możemy tego zrobić tego tutaj?-zapytał
-Ale jak im powiesz gdzie mieszkamy skoro tutaj jest pełno drzew??
-Ruggero był ze mną przy zakupie domu.
-No pięknie.
-Co?
-Czy Mercedes też wiedziała o tym domu?-zapytałam
-Yyy...nie-wybrnął
-Coś kręcisz-zauważyłam
-Nie kochanie, nic nie kręcę.-próbował się wymykać.
-Jorge, wiem, że nie mówisz prawdy. Powiedź mi o co chodzi.-zażądałam.
-No dobrze.-odparł-przyznaję się wszyscy nasi przyjaciele o tym wiedzieli.
-Czyli ty, Mercedes i Ruggero, tak?-zapytałam
-Tak-odpowiedział cicho.-Wiem, że jesteś zła ale zrozum to miała być dla ciebie niespodzianka.
-Tak wiem, rozumiem, ale ważne decyzje mieliśmy podejmować razem, pamiętasz jak obiecałeś?-zapytałam spokojnie.
-Pamiętam, przepraszam.-powiedział skruszony.
-Wiem, chciałeś dobrze, dlatego wybaczam ci.-powiedziałam przytulając się do niego.
-Mam szczęście, że trafiłem właśnie na ciebie.-powiedział i pocałowaliśmy się.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz