wtorek, 21 kwietnia 2015

27.

*Mercedes*
Ostatnio źle się czuję. Nie chce nic mówić Ruggero, bo będzie zdenerwowany. Wiem, że od razu wygoni mnie do lekarza. Nie znoszę ,,odwiedzać'' takich miejsc. Muszę pogadać z Tini. Może ona będzie wiedziała co mi dolega i nie będę musiała chodzić po lekarzach. Oby to nie było nic poważnego. 
-------------------------------------ROZMOWA TELEFONICZNA------------------
-Hejka, przeszkadzam?-zapytałam.
-Nie, coś się stało?
-Yyy... Sama nie wiem. Możemy się spotkać?
-Ok. Gdzie i o której?-zapytała.
-W tej kawiarni co zawsze i o 13:30?
-Ok, to do zobaczenia.
-No, papa.
-Papa.
--------------------------------------KONIEC ROZMOWY-----------------------
Odłożyłam telefon i podeszłam do szafy. Wyciągnęłam z niego taki zestaw  
(Ten środkowy)


*Martina*
Ciekawe, co się takiego stało. Wyjęłam z szafy ciuchy. Gdy już byłam gotowa wyglądałam tak:



Zobaczyłam na zegar: 13:10.
-Kochanie, ja jadę spotkać się z Mercedes. Powinnam wrócić ok. 15.
-Ok.-mruknął Jorge.
Wzięłam kluczyki i wsiadłam do samochodu. Weszłam do kawiarni. Tam czekała na mnie przyjaciółka. Podeszłam do niej.
-Hej.-powiedziałam.
-O, hej. Napijesz się czegoś?
-Soku pomarańczowego.
-Czy mogę przyjąć zamówienie?-zapytała kelnerka.
-Tak. Poprosimy 2 soki pomarańczowe.-powiedziała Mercedes.
-Dobrze.-powiedziała i poszła.
-To co chciałaś mi takiego powiedzieć?-zapytałam
-Powiem ci co mi dolega, a może będziesz wiedziała co mi jest i ominie mnie wizyta u lekarza.
-Słucham.
-Wymiotuję, boli mnie brzuch, mam wahania nastrojów.
-Nie wiem, obawiam się, że tak musisz iść do lekarza.
-Nie, nie ja nie chce.
-Mogę iść z tobą.
-Dzięki.
Zmieniliśmy temat i gadałyśmy do 16:20.
-UPS.
-Co się stało?-zapytała Mercedes.
-Powiedziałam Jorge, że będę ok 15.
-To leć do domu.
-A może przyjdziesz do mnie? Pogadamy, a ja będę miła na oku Jorge.
-Ok.
Zapłaciliśmy za jedzenie i picie, i wyszliśmy z lokalu.
-A nie sprawdzałaś w necie co ci jest?-zapytałam gdy jechaliśmy do mnie.
-Sprawdzałam, ale nie ma nic.
-To kiedy idziesz do lekarza?
-W środę.
-A o której?
-Nie wiem.
-No to jak, się zdecydujesz to powiesz mi?
-Tak.
Dotarliśmy do domu. Ja poszłam do toalety.
-NIE!-KRZYKNĘŁAM
-Co się stało?-zapytała Mercedes.
-Chodź tutaj!
Mercedes przyszła do łazienki. Widok, który zastałam był szokujący. Jorge był nie przytomny. Od razu zadzwoniłam na pogotowie.

piątek, 17 kwietnia 2015

26. PUSTA

*Martina*
Jorge jest kompletnie załamany. Nie wiem co mam zrobić. 
-Kochanie, chodź do domu.-zaproponowałam.
Ukochany przytaknął. Chciał wsiąść za kierownicę.
-Yyy...Lepiej jak ja pokieruję.-powiedziałam.
-Ok.-mruknął.
Czuję, że najbliższe dni nie będą przyjemne. Żal mi Jorge, chcę mu pomóc, ale chyba nie potrafię.
Następny dzień
Martina
Przebudziłam się o 3:20. Jorge nie było obok mnie. Założyłam szlafrok i wyszłam z pokoju. Rozejrzałam się po pomieszczeniach, jednak nie zastałam tam ukochanego. Zeszłam na dół. Zauważyłam, że w kuchni świeci się światło. Poszłam tam. Jorge stał oparty o blat.
-Kochanie co roisz?-zapytałam zaspana.
-Nie mogę zasnąć.-powiedział szeptem.
-Wiem, ale chociaż połóż się obok mnie.
-Zaraz przyjdę.
-Będę czekać.-powiedziałam i pokierowałam się na górę.
Zapaliłam lampkę nocną i położyłam się. Po 10 min. przyszedł Jorge. Usiadł a łóżku i zaczął czytać książkę, która leżała na szafce. Ja przytuliłam się do niego i nawet nie wiem kiedy zasnęłam. Obudził mnie dźwięk mojego telefonu.
-----------------------------ROZMOWA TELEFONICZNA--------------------------------------------
-Słucham?-zapytałam zaspanym głosem.
-Hej, obudziłam cię?-w słuchawce usłuchałam Mercedes.
-Trochę...Przebudziłam się o 3 coś i siedziałam trochę z Jorge.
-Rozumiem.
-Stało się coś, że dzwonisz?
-Chciałam cię wyciągnąć na basen.
-Sorry, ale nie mam ochoty.
-Oczywiście, rozumiem. Nie będę przeszkadzać. Na razie.
-No, papa.
-------------------------------KONIEC-------------------------------------------------------------------
Zerknęłam na zegarek, 10:30. Zerwałam się z łóżka. Podeszłam do szafy i wyszukałam taki zestaw:

Podreptałam do łazienki. Tam wzięłam orzeźwiający prysznic. Następnie ubrałam się w naszykowany wcześniej zestaw i gotowa ruszyłam do kuchni. Tam zauważyłam Jorge opartego na rękach i prawie zasypiającego.
-Kochanie, chodź położysz się.-powiedziałam. 
Chwyciłam go za rękę i zaprowadziłam do sypialni. Po czym ponownie zeszłam na dół, by przyszykować śniadanie.
Otworzyłam lodówkę. PUSTA. Wzięłam karteczkę i napisałam:
        
                             JESTEM W SKLEPIE.
                                         CAŁUSKI.

Zakupy, razem z dojazdem zajęły mi 1,30 min. Gdy  rozpakowałam zakupy, usłyszałam jak Jorge schodzi po schodach.
-Jesteś głodny?-zapytałam.
-Nie wiem.-powiedział.
-Przygotuję obiad.
Ukochany nic nie powiedział, tylko poszedł do salonu. Ja zajęłam się gotowaniem obiadu.
-Jorge, obiad!-krzyknęłam, aby usłyszał. 
Przyszedł, usiadła do stołu i zaczął powoli jeść. Wiem, że zostaje najtrudniejsze. Trzeba porozmawiać o pogrzebie i go zorganizować. Nie wiem, czy Jorge da radę. Po skończonym obiedzie, Jorge poszedł do sypiali. Ja posprzątałam po posiłku i poszłam do ukochanego.
♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥
Komentarze mile widziane.
Szykujcie się na szok w najbliższych rozdziałach ☻

sobota, 11 kwietnia 2015

25.CO?!

*Martina*
-Tato mów!-powiedział lekko z niecierpliwiony.
-Nie zadowoli was ta wiadomość. 
-WAS? Mówisz o mnie i Martinie?-zapytał Jorge.
-Tak.-powiedział.
-Słuchamy.-powiedziałam.
-Jorge, masz brata.
-Przepraszam co?
-Masz brata. Ale nie wiedziałaś  o jego istnieniu, bo oddaliśmy go do domu dziecka, gdy ty się urodziłeś.
-Dlaczego?-zapytał Jorge i usiadł na krześle.
-Nie potrafię ci tego wytłumaczyć.
-Dobra, powiedz jak ma na imię.
-Nie spodoba się wam to, a szczególnie tobie Martina.-tym razem ojciec Jorge zwrócił się do mnie.
-Mów, że tato!-krzyknął Jorge. Po chwili podeszła do nas pielęgniarka. 
-Proszę o ciszę, albo państwo wyjdziecie.
-Dobrze już będziemy cicho-powiedział zirytowany Jorge. Pielęgniarka odeszła.
-To jak ma na imię?-Zapytał Jorge
-Yyy...
-Tato-powiedział podirytowany Jorge
-To Diego-powiedział szybko, ale i cicho ojciec Jorge
-Powtórz tato, bo nie usłyszałem.-wyznał Jorge
-To D-Diego.
-Co?!
Zrobiło mi się słabo, więc usiadłam na łóżku, które znajdowało się obok.
-Dlaczego nie powiedziałeś mi wcześniej?-Zapytał Jorge
-Uznaliśmy z mamą, że lepiej będzie jak nie będziesz wiedział o jego istnieniu.

-Czyli mój brat siedzi w pudle?
-Tak.
-A ja nazwałem go psychopatą.-powiedział Jorge cicho.
Nie wytrzymałam i wyszłam siadając na krześle, które było przed salą. Po głowie krążyły mi różne myśli. Najpierw zakochałam się w Diego a potem w jego BRACIE. Ale przecież nie wiedziałam. Wzięłam torebkę i udałam się do wyjścia. Spacerowałam po uliczkach BA. Dotarłam do domu Mercedes. Zapukałam i weszłam do środka.
-Coś się stało?-zapytała opiekuńczym głosem.
-Tak.
-A mogę wiedzieć co?
-Tak. Zakochałam się w bracie Diego.
-To Diego ma brata?-zapytała zakłopotana.
-Tak.
-Jak ma na imię?
-Jorge.
-Co?
-Jorge ma brata i jest to DIEGO.
-Diego jest przyrodnim bratem Jorge, tak?
-Nie. 
-WHAT?
-Diego to brat Jorge.
-O kurde to się porobiło.
Pogadałam jeszcze z Mercedes i pojechałam do domu po resztę swoich rzeczy. Gdy schodziłam po schodach w domu, natknęłam się na ukochanego. Chwilę zastanawiałam się, ale nie zdążyłam  podjąć żadnej decyzji,bo Jorge chwycił mnie za ręce i pocałował. 
-Jorge co ty robisz?-zapytałam łagodnie.
-Kocham cię.-powiedział.
-Ja ciebie też.-odpowiedziałam.
W tym samym czasie do ukochanego zadzwonił telefon.
-To ze szpitala, muszę odebrać.-powiedział.
-Ok.
*Jorge*
----------------------------------ROZMOWA TELEFONICZNA--------------------------
-Słucham?-zapytałem.
-Stan pana ojca się pogorszył.
-Dobrze, zaraz będę.
----------------------------------------KONIEC ROZMOWY-------------------------------
-Coś się stało?-Zapytała Martina
-Tak, stan moje ojca się pogorszył, jedziesz ze mną?-Zapytałem
-No jasne, że tak-odpowiedziała
Wziąłem kluczyki i ruszyliśmy do szpitala, lecz nie długo później musieliśmy czekać w korku. Byłem bardzo zdenerwowany, mojemu ojcu się pogarsza a ja nie mogę być przy nim. Po prawie godzinie dotarliśmy do szpitala. Zauważyłem lekarkę, która zajmowała się moim tatą.
-Co z moim ojcem?-zapytałem.
-Przykro mi, pana ojciec umarł 10 min.temu.
Usiadłem na krześle. Martina usiadła koło mnie. Przytuliłem się do niej.
♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥
KOMENTUJCIE!

Dramat w życiu Jorge. Ten dzień z pewnością był najgorszym dniem jego życia.
                                                                                                                                                     Buziaki☻

piątek, 10 kwietnia 2015

24.Muszę wam coś powiedzieć

*Martina*
Rano obudziła mnie Mercedes. 
-Hej. Idź do toalety, a ja przygotuję śniadanie i kawę.
-Ok.-powiedziałam. 
Mercedes wyszła z pokoju, a ja spojrzałam na zegar 06:15. Co ona ode mnie chce o tak wczesnej porze? pomyślałam. Poszłam do łazienki i wykonałam poranne czynności. Zeszłam na dół i na stole zauważyłam gofry.
-Chciało ci się to robić?-zapytałam.
-Tak.-odpowiedziała.
Ja już o nic więcej nie pytałam. Zasiadłam do stołu i zaczęłam spożywać posiłek. Po śniadaniu zauważyłam na zegarze 6:50.
-No, to ja idę się ubrać. I tobie radzę to samo.-powiedziała Mercedes.
Ja wybrałam się do swojego pokoju. Ubrałam się, a zestaw wyglądał tak:

Zeszłam na dół. Tam czekała na mnie przyjaciółka.
-Gotowa?-zapytała.
-Gotowa. Ale na co?
-Na niespodziankę.-powiedziała.
Chwilkę się zastanowiłam i powiedziałam:
-Tak, jestem gotowa.
Mercedes uśmiechnęła się i poszliśmy do samochodu. Zatrzymaliśmy się przy budynku, które wyglądało znajomo.
-Czy my jesteśmy w przedszkolu?-zapytałam.
-BINGO!-krzyknęła przyjaciółka.
-Po co mnie tutaj przywiozłaś?
-Mamy tutaj jeszcze staż, zapomniałaś już?
-Wiesz jaką mam sytuację. Dyrektorka dała mi wolne i zapomniałam o tym stażu.
-Ok, chodźmy już, dzieciaki czekają.
Weszliśmy do budynku. Mercedes weszła pierwsza. Ja stanęłam obok drzwi i słuchałam co mówi.
-Dzień dobry, dzieciaczki. Mam dla was niespodziankę. Przyprowadziłam wam pewną osobę. Jesteście ciekawi kto to?-zapytała.
-TAK!-krzyczały dzieciaki.
-Cichutko.-uspokoiła je przyjaciółka. Nasz gość już przyszedł. Oto on.-powiedziała a ja weszłam do sali.
-PANI MARTINA!-krzyczały i piszczały dzieci na mój widok. Ja przywitałam się  z  nimi.Dzieci od razu zabrały mnie do zabawek. O 10:20 zadzwonił telefon. To Jorge. Nacisnęłam na czerwoną słuchawkę. Jednak on  nie przestawał. Cały czas dzwonił. Zdenerwowana wyłączyłam telefon. Po chwili usłyszałam jak dzwoni telefon Mercedes. Ona odebrała. Za chwilę podeszła do mnie i podała mi telefon.
-Kto to?-zapytałam.
-Jorge.-powiedziała.
-To rozłącz mnie chcę z nim gadać.
-Porozmawiaj z nim.-prosiła przyjaciółka.
-Ok.
--------------------------------ROZMOWA TELEFONICZNA----------------------------------
-Czego ode mnie chcesz?
-Hej kochanie, musimy pogadać.-zapytał łagodnym głosem ukochany.
-Nie mów do mnie kochanie! Stało się coś?-zapytałam.
-Tak, mój ojciec chce, NAM coś powiedzieć. Coś ważnego.
-I pewnie muszę przyjechać.-powiedziałam obojętnie.
-Jeśli możesz.
-Nie wiem...
-Proszę-powiedział.
-Postaram się.-powiedziałam i rozłączyłam się.
-----------------------------------KONIEC ROZMOWY-------------------------------------------
Weszłam do sali i zaczęłam rozmawiać z wychowawczynią, która była w tej sali. Wypuściła mnie. Ja wsiadłam w autobus. O 10:50 byłam w szpitalu.
-Hej.-powiedział Jorge i chciał mnie przytulić.
Ja jednak uniknęłam tego. Weszliśmy na OIOM.
-Dzień dobry dzieci.
-Mów tato o co chodzi.-powiedział ukochany.-To coś ważnego?
-Tak. Muszę wam coś powiedzieć.
♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥
KOMENTUJCIE!
Co ojciec Jorge ma do powiedzenia Martinie i jej ukochanemu?

środa, 8 kwietnia 2015

23.Rozmowa z przyjaciółką

*Martina*
Jestem strasznie zmęczona. Siedzę z Jorge w szpitalu już dobre 26 godzin. Staram się nie pokazywać tego przed ukochanym. Nagle przez szybę zauważyliśmy jakieś zamieszanie przy ojcu Jorge. Chłopak szybko zerwał się ze siedzącego miejsca i podbiegł do szyby. Za dużo nie zauważył, bo pielęgniarki zasłoniły zasłonki. Po 2 godzinach wyszła pani doktor, która zajmuje się jego ojcem. 
-Pani doktor co się stało?-zapytał Jorge.
-Mieliśmy zagrożenie życia, ale udało nam się to opanować.-powiedziała lekarka.
-O boże.-powiedział ukochany.
-Spokojnie, sądzę, ze najgorsze za nami.-próbowała opanować emocje pani doktor.
Podeszłam do chłopaka i przytuliłam go. Ten jednak odepchnął mnie na bok i pobiegł. Usiadłam a krześle. Zostałam sama . Lekarka weszła do sali, a Jorge gdzieś pobiegł, a ja nie wiem gdzie. Wiedziałam, że dla niego to ciężka sytuacja. Próbuję go wspierać, ale on odrzuca moją pomoc. Postanowiłam porozmawiać z osobą, która jako jedyna potrafi mnie wysłuchać i dobrze doradzić.
______________________ROZMOWA TELEFONICZNA_________________
-Hej. Przeszkadzam?-zapytałam.
-Nie. Coś się stało?-zapytała opiekuńczym głosem Mercedes.
-Tak. Życie mi się wali. Nie wiem co mam robić.
-W jakim sensie?-zapytała.
-Możemy się spotkać. Wolałabym porozmawiać w cztery oczy.
-Tak, tak, oczywiście. To o której godzinie?
-Za pół godziny w tej kawiarni co zawsze?-zapytałam
-Ok.
-Na razie.-powiedziałam i zaczęłam udawać się w stronę wyjścia.
-Papa.
 _______________________KONIEC ROZMOWY_______________________
Wyszłam ze szpitala. Zobaczyłam, że nie ma naszego samochodu (mojego i Jorge). Pośpiesznie zaczęłam przeszukiwać torebkę. Okazało się, że nie mam kluczyków.  Musiał wziąć je Jorge. ALE KIEDY? Martwiłam się o niego. Zamówiłam  taksówkę i pojechałam do domu. W drodze napisałam SMS-a do Mercedes.
------------------------------------------- SMS--------------------------------------------------------
Do:Mercedes   
Muszę przełożyć nasze spotkanie na 14:10.
-----------------------------------------------KONIEC SMS-a---------------------------------------
Zerknęłam na zegar. Wskazywał on godzinę 13:30. O 13:35 byłam w domu. Chwyciłam za klamkę. Drzwi były otwarte. Szybko zaczęłam przeszukiwać pomieszczenia. Jednak nigdzie nie było śladu ukochanego. Serce zaczęło mi bić szybciej. Nagle usłyszałam jak coś spada. Zbiegłam na dół, do naszej biblioteczki. Zastałam tam kompletnie pijanego Jorge. Podniosłam książkę, która narobiła hałasu, ale pomogła mi. Podniosłam Jorge i położyłam go na fotelu, który leżał obok. Wyszłam z domu zamykając go. Zadzwoniłam do przyjaciółki.
__________________ROZMOWA TELEFONICZNA_______________________
-Hej.-powiedziałam przez łzy.-Przyjedziesz po mnie? Jestem w domu.
-Ok. Za 20 minut będę.-odpowiedziała i rozłączyła się.
_____________________KONIEC ROZMOWY___________________________
Usiadłam na ławce, która stała przed naszym domem. Zamknęłam oczy a po policzkach spływały mi łzy. Wylałam wtedy chyba najwięcej łez w moim życiu. Nagle poczułam jak ktoś siada obok mnie. Otworzyłam mokre oczy i zobaczyłam Mercedes. Przytuliłam się do niej, a ona zaczęła mnie uspokajać.
-Wejdziemy do środka?-zaproponowała.
-Ok.-powiedziałam nie umiejąc opanować łez.
Otworzyłam drzwi. Weszłam  z przyjaciółką do kuchni. Tam się opanowałam.
-Czego się napijesz?-zapytałam.
-Niczego. Siadaj i mów co się stało.-powiedziała opiekuńczym głosem.
-Życie mi wali.
-Dlaczego tak mówisz?-zapytała.
-Jorge ostatnio dziwnie się zachowuje. Teraz leży pijany w biblioteczce. Nie wiem co w niego wstąpiło.
-Nie przejmuj się, jego ojciec wyjdzie ze szpitala to wszystko wróci do normy.-powiedziała Mercedes.
-Wiem, wiem, ale ja już nie wytrzymuję. Mogę...
-Co możesz?-zapytała przyjaciółka.
-Mogę u was zamieszkać? Ale tylko na parę dni.
-Oczywiście, chodź idziemy się spakować.
Poszłam do sypiali. Otworzyłam szafę, wyjęłam torbę i z ciężkim sercem pakowałam ciuchy. Za nim wyszłam, zerknęłam do pomieszczenia, w którym leżał Jorge. Nadal był pijany. Wzięłam jeszcze kartkę i napisałam:
-------------------------------------------------KARTKA----------------------------------------------
Musimy od siebie trochę odpocząć.  Jestem... Nie szukaj mnie. Jak wszystko przemyślę WRÓCĘ. Obiecuję.
                                                                                                                            Twoja MARTINA.
-------------------------------------------------KONIEC------------------------------------------------
Przez całą'' drogę do Buenos Aires milczałam jak grób. Ciągle zastanawiałam się, czy dobrze robię ,zostawiając go. Dotarliśmy do domu Mercedes. Przyjaciółka pokazała mi  pokój, w którym będę tym czasowo mieszkała.
-Rozgość się.-powiedziała i zostawiła mnie samą w pomieszczeniu.
Położyłam się na łóżku i zaczęłam płakać. Po 15 minutach przyszła bardzo bliska mi osoba.
-Chodź za mną.-powiedziała.
-Ale po co?-zapytałam. 
-Nie pytaj tylko chodź.
Zrobiłam tak, jak powiedziała przyjaciółka. Dotarliśmy do łazienki.
-Po co mnie tutaj przyprowadziłaś?-zapytałam.
-Bo przygotowałam dla ciebie relaksującą kąpiel.
-Nie musiałaś.-odpowiedziałam. Mercedes zostawiła mnie. A ja nie mając odwrotu weszłam do wanny. Po 30 min. poszłam do pokoju. Tam zastałam przyjaciółkę.
-Zrelaksowana?-zapytała.
-Tak.-odpowiedziałam siadając na łóżku.
-Mam dla ciebie kolejną niespodziankę, ale to jutro.
-Mam się bać?-zapytałam lekko uśmiechnięta.
-Nie.-powiedziała śmiejąc się.-A teraz idź spać, bo jutro ciążki dzień.
-Co??
-Nie nic. Dobranoc-powiedziała i ulotniła się. A ja poszłam spać. Zerknęłam jeszcze na zegar, była godz. 21:20.     
♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥
KOMENTUJCIE! 
CZY MARTINA Z JORGE SIĘ ROZSTANĄ?
                                                                                                                                                 Buziaki ☻

czwartek, 2 kwietnia 2015

22.OIOM

*Jorge*
-Już do niego jadę. Do widzenia.-powiedziałem i rozłączyłem się. Pospiesznie wróciłem do stołu.
-Co się stało. Czemu jesteś zdenerwowany?-zapytała Martina.
-Ojciec jest w szpitalu. Muszę do niego jechać.
-Nie możesz.-zaprotestowała dziewczyna.
-Dlaczego?-zapytałem zdenerwowany.
-Piłeś, nie możesz kierować.
-To zamówię taksówkę.
-Jak?
-Normalnie.
-Kochanie jak mu wytłumaczysz gdzie jesteś?
-To wyjdziemy na ulicę i będziemy na niego czekać, a przy ulicy jest charakterystyczny znak, powiem mu, że będę czekać obok niego.
*Martina*
-Dobrze.- Powiedziałam poddając się. Pewnie gdyby mój ojciec leżał w szpitalu, też bym kombinowała co zrobić. 
Przepraszam was, sami widzicie co się dzieje.-powiedziałam do Mercedes i Ruggero.
-Nic się nie stało.-powiedziała Mercedes.
-Dziękuję ci.-powiedziałam.
-Nie ma za co.
Pobiegłam po telefon, kurtki i torebkę. Odprowadziłam przyjaciół do samochodu, razem z Jorge. Zamówiliśmy taksówkę. Po 30 min. byliśmy w szpitalu.
-Przepraszam gdzie leży mój ojciec?-zapytał Jorge.
-Jak ma na nazwisko?-zapytała lekarka.
-Blanco, George Blanco.
-Proszę iść za mną.
Tak też uczyniliśmy. Szybkimi krokami nadążaliśmy za panią doktor. Zaprowadziła nas na OIOM.
-Proszę pani co mu jest?-zapytał zdenerwowany Jorge.
-Skarżył się, że boli go serce. Na razie przypuszczamy, że to może być zawał, ale bardzo dużo chorób jest związane z bólem serca.
-Pani doktor, pacjent źle się czuje.-powiedziała pielęgniarka wychodząc z sali.
-Już idę.-powiedziała i weszła razem z nią na OIOM.
Jorge nie mógł opanować nerwów. Bałam się, że zrobi coś głupiego.
-Może chcesz coś na uspokojenie?-zapytałam.
-Nie, dzięki poradzę sobie.
-Przecież widzę, że potrzebujesz pomocy.
-Poradzę sobie!-krzyknął na mnie Jorge. Ja pobiegłam do barku, który był w szpitalu. Kupiłam kawę i usiadłam na krześle płacząc. Zauważyła mnie pielęgniarka, która tamtędy przechodziła.
-Coś się stało?-zapytała.
-Tak, mam małe problemy z chłopakiem. Jego ojciec leży tutaj w szpitalu, jest zdenerwowany, nie wiem co zrobić.
-Zaprowadzi mnie pani do niego?
-To nie ma sensu. Proponowałam mu leki ma uspokojenie, ale odmówił.-powiedziałam już lekko opanowana.
-Niech się pani uspokoi. Pani chłopak na pewno ochłonie, niech posiedzi trochę sam, a wtedy na pewno się uspokoi.
-Dziękuję, pomogła mi pani.
-Nie ma za co.-odpowiedziała i poszła do innych pacjentów. Zerknęłam na zegar była 22:30. Posiedziałam w barku jeszcze 30 min. i poszłam do Jorge.
-Kochanie, może pójdziemy do domu. Prześpisz się, odświeżysz, i jutro przyjedziemy tutaj.-zaczęłam nie pewnie.
-Dobrze.-powiedział, ubrał kurtkę, chwycił mnie za rękę. Zamówiłam taksówkę. Przyjechała po 10 min. W domu byliśmy o 23:30. Ja zasnęłam bardzo szybko, a Jorge nie mógł zasnąć. Martwił się o swojego ojca. 
*Następnego dnia * 
*Martina*
Rano o 8:30 obudził mnie chłopak ze śniadaniem w rękach.
-Przepraszam cię za wczoraj.-powiedział.
-Nie gniewam się. Rozumiem twoje zachowanie.
-Naprawdę?-zapytał nie dowierzając.
-Tak, naprawdę.
Dyskusja trwała jeszcze pół godziny. O 9:20 wyjechaliśmy do szpitala. 
-O kogo ja widzę.-powiedział lekarz, który ,,opiekował'' się mną.
-Dzień dobry.-odpowiedziałam.
-Co panią tutaj sprowadza? Wszystko w porządku?
-Tak, tak. Przyjechałam z moim chłopakiem. Jego ojciec leży na OIOM-ie.
-Aha, dobrze.
-Skarbie, musimy iść.-powiedział Jorge. Nie miałam ochoty gadać z tym kolesiem, więc posłuchałam ukochanego i poszłam za nim. Chłopak na prawdę martwi się o swojego ojca. Mimo tego stara się nie denerwować. Gdyby mi się takie coś przydarzyło, to... 
♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥
KOMENTUJCIE! Czekajcie cierpliwie na kolejne posty. W nie pewności potrzymamy was jeszcze trochę.

                                                                                                                                                  Buziaki☻