sobota, 24 grudnia 2016

Wesołych Świąt!!!!

Idą święta, widać gości - 
Wydłub z karpia wszystkie ości. 
Powyjadaj z barszczu uszy.
 A gdy Cię za bardzo suszy, 
Siądź wygodnie z flachą wina, 
I obejrzyj dziś Kevina  ;)



Pada śnieg, suną sanki,
jest renifer i bałwanki.
Śnieżki z nieba spadają,
życzenia zdrowych świąt składają.
Niech te święta będą wyjątkowe,
a prezenty odlotowe.

Życzymy wam, szczęścia, miłości, aby wasze marzenia się spełniały, i aby rok 2017 był tym lepszym rokiem. 
WESOŁYCH ŚWIAT I SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU!!! 

poniedziałek, 19 grudnia 2016

72.-Czego ty jeszcze od nas chcesz?! -Zemsty.

*Mercedes* 
-To jak idziemy do niego?-zapytał jego najlepszy przyjaciel
-Jak przekonasz lekarza....-zaczęłam 
-Wątpisz we mnie?-zapytał ze śmiechem
-Nie-odpowiedziałam rozbawiona-Chodźmy, bo zaczyna padać.
Weszliśmy do budynku. Skierowaliśmy się w stronę sali. 
-Pani Lambre, ordynator chce z panią porozmawiać.-poinformowała mnie pielęgniarka 
-Dobrze już idę.
-Daj, zajmiemy się nim-Tini wzięła ode mnie synka
-Dzięki
*Martina*
Usiedliśmy sobie na krzesełkach. Dzieci rozmawiały ze sobą we własnym języku a my milczeliśmy. Troszkę posprzeczaliśmy się w aucie. Mam nadzieję, że tylko Diego się nie pojawi.... Jestem pewna, że skończyłoby  się to bójką.
-Jorge....-zaczęłam nie pewnie. 
Spojrzał na mnie pytającym wzrokiem. 
-Przepraszam....
-To ja Ciebie przepraszam.-przytulił mnie.
-Diego, kochanie!-usłyszałam i zamarłam
Jorge oderwał się ode mnie i spojrzał na nich, mój wzrok zaczął wędrować po korytarzu. Czułam, że sama chyba wyląduje na jednej z tych sal. Na szczęście nigdzie ich nie widziałam. Odetchnęłam z ulgą. Nie na długo... Cały Diego. Zawsze robi na przekór... Przechodził przez korytarz. Modliłam się, żeby nas nie zauważył. Niestety... Ten jego uśmieszek... Przeszły mnie ciarki. Widziałam to wściekłe spojrzenie Jorge.
-Spokojnie. Nie warto-próbowałam go uspokoić. 
-Co on tu robi?!
-Nie mam pojęcia...
-Kłamiesz-wtrącił się ON
-Czego ty jeszcze od nas chcesz?!
-Zemsty.
-Zemsty? Za co?-zapytałam zdezorientowana
-Jeszcze się pytasz?-wyśmiał mnie
-Odejdź stąd albo...
-DOSYĆ!-przerwałam bardzo, ale to bardzo zdenerwowana
-To jeszcze nie koniec!-odwrócił się a po chwili zniknął za rogiem
Dzieci od tej kłótni zrobiły się nerwowe. Ale po wręczeniu zabawek były już spokojne. Usiadłam obok nich i starałam się nie pokazywać tego, że jestem zmartwiona całą tą sytuacją. Jednak przed Jorge nic się nie ukryje. 
-Wszytko będzie dobrze-przytulił mnie.
-Wątpię....Wszyscy wiemy do czego on jest zdolny...
-Nie mów tak. On tylko chce nas zastraszyć.
-Jestem już. Coś się stało...?-Mechi zaczęła nie pewnie.
-Nie, wszystko jest OK. Mów lepiej co z Rugg. 
-Wszystko w porządku, nie ma żadnych powikłań. Na pewno wszystko OK? 
-Tak, tak. Idź do niego, a my pojedziemy z dzieciakami do domu, bo są już śpiące. Jak coś to pisz, przyjadę po Ciebie.-odpowiedziałam zmieszana 
-Dobrze.-posłała mi lekki uśmiech. następnie podeszła do Eduardo, pożegnała się z nim. Gdy zniknęła za drzwiami, wyszliśmy ze szpitala. W drodze do domu, byłam całkowicie pogrążona w myślach. Wiedziałam, że jak tylko dzieci zasną, czeka mnie długa, poważna rozmowa z Jorge. Strasznie się bałam...
--------------------------------------------------------------------------------
Witamy  po długiej przerwie! Zostawiamy was z nowym postem i mamy nadzieję, że wam się podoba :) 




poniedziałek, 17 października 2016

71. TĘSKNIŁAM...

*Martina*
Standardowo wstaliśmy około 9. Po porannej, nudnej rutynie razem z Jorge zawieźliśmy Mechi
do szpitala. Tym razem powiedziała, że chce zabrać tam synka. Wszyscy wiemy, że OIOM to nie 
miejsce dla dzieci, ale ona uparła się, że po mimo wszystko zabierze go ze sobą.Uzgodniłyśmy, że 
poczekamy w razie, gdyby jednak lekarz się nie zgodził. 
*Mercedes*
Wyszłam razem z Eduardem z auta. Mały tęskni za tatą. Wiem to. Nawet jeśli lekarz się nie 
zgodzi i tak pokarzę naszemu dziecku, gdzie jest tatuś. Niech zobaczy go chociaż na chwilkę.
-Dzień dobry-zaczęłam rozmowę z tym jakże wyjątkowo nieznośnym lekarzem
-Co pani tu robi?-zapytał
-Przyszłam odwiedzić narzeczonego.
-Rozumiem, ale co robi tu dziecko?!
-Również przyszedł odwiedzić swojego ojca.
-Przykro mi, ale to jest nie możliwe.
-Zabrania pan kontaktu syna z ojcem?
-Oczywiście, że nie, ale OIOM, to nie jest miejsce na takie spotkania!
-Proszę nie krzyczeć przy dziecku.-upomniałam go już zdenerwowana 
-Przepraszam...
-Czy mogę zobaczyć się z Ruggero?-zapytałam 
-Pani tak, a dziecko przykro mi, ale nie ma wstępu na ten oddział.
Gdy tylko lekarz odszedł, podeszłam do szyby, przez którą było widać Rugg. 
-Zobacz kochanie tam jest twój tatuś....Idziemy do niego?
Moje maleństwo pokiwało głową na tak. Szybkim krokiem weszliśmy do sali. Nikogo nie było.
Podeszliśmy do łóżka. Wzięłam rączkę Eduarda i położyłam ją na ręce Ruggero.
-Ta ta.-powiedział mój skarb. Przytuliłam go.
-Co pani tu robi?! Mówiłem, że dzieci nie mogą tutaj przebywać! Proszę wyjść!
-Panie ordynatorze! Proszę zobaczyć-usłyszeliśmy głos pielęgniarki- Wybudza się.
-Rugg kochanie....-chwyciłam go za rękę. Poczułam jak ją delikatnie ściska. Otworzył usta, żeby coś powiedzieć ale przeszkodziłam mu
-Ciiii....nic nie mów. Odpoczywaj.....-położyłam mu palec na ustach. Po moich policzkach słynęły 
łzy, łzy szczęścia....
Tę piękną chwilę przerwała Martina, która zadzwoniła do mnie.
-Zaraz wrócę-uśmiechnęłam się do niego i wyszłam z sali.
------------------------------------ROZMOWA TELEFONICZNA----------------------------------
-Rugguro się obudził!
-NAPRAWDĘ?! Zaraz przyjedziemy
-Okej, będziemy czekać.
Rozłączyłam się
-------------------------------KONIEC ROZMOWY TELEFONICZNEJ---------------------------
Chcieliśmy z Eduardo wrócić na salę. 
-A pani dokąd?-napotkaliśmy ordynatora
-Do narzeczonego.
-Przykro mi ale to nie możliwe. Złamała pani wcześniejszą zasadę. Jeżeli jeszcze raz zobaczę panią na sali bez mojej zgody wezwę ochronę. 
Bez słowa usiadłam obrażona na krzesło. Nie mogłam się już doczekać kiedy w końcu wrócimy wszyscy do domu. Z dala od tych wszystkich lekarzy i.....Diego. Wszyscy mamy go dość, żeby tylko Jorge go nie zobaczył....Tini nic mu nie wspominała o tym, że jest w szpitalu. Ciekawe kto uwierzył w tę bajeczkę o raku. Ale to już nie nasz problem. Martina w końcu się od niego uwolniła. A jeżeli jego nowa dziewczyna jej nie wierzy to współczuję jej. Mam tylko nadzieję, że nie jest taka głupia, żeby po dwóch miesiącach znajomości brać z nim ślub. Nie mogę na nich patrzeć. Idę zobaczyć czy już przyjechali. Usiedliśmy sobie na ławeczce. Dziś jak na wiosnę było zimno. Już mieliśmy wracać do budynku kiedy zauważyłam auto przyjaciółki. Podeszłam do nich. Wszyscy byliśmy bardzo szczęśliwi, że w końcu się obudził. Bardzo go kocham i nie wiem co by się stało, gdyby go zabrakło.....
----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Ruggero nareszcie się obudził! Ale czy na pewno wszystko będzie w porządku??

środa, 5 października 2016

WIADOMOŚĆ!!

  Byliście w kinie na "Tini-Nowe Życie Violetty"? Ja niestety nie i ubolewałam, ale już jest w Internecie! Możecie go obejrzeć na CDA. http://m.cda.pl/video/10145625a ⬅ tu macie linka. Ja obejrzałam. Co prawda wolałabym kino, ale cieszę się, że chociaż coś 😍




To chyba wszystko... Trzymajcie się cieplutko do następnego posta i cześć 😊 buziaki 😚

niedziela, 2 października 2016

*2 miesiące później*
*Martina*
Ruggero nadal jest w śpiączce. Ja z moim synkiem chwilowo mieszkamy u Mercedes, Jej mama musiała już wracać. Wszyscy jesteśmy przygnębieni. Myślę, że tylko Eduardo...., że ona żyje tylko dla niego. Zastanawiam się nad psychologiem dla niej....sama nie wiem. Od lekarzy dowiedziałam się, że to koniec. Nie dają mu żadnych szans. Nie możemy powiedzieć jej tego. To ją zabije. Szkoda tylko, że w pełni nie możemy cieszyć się postępami maluszków. Samodzielnie już siadają, stawiają pierwsze kroki, jedzą już bez naszej pomocy....a jeszcze tak nie dawno nasze maleństwo było w rękach...Brata mojego narzyczonego! Rozpłakałam się. Wybieglam z salonu. Staram się być silna. Dostałam telefon od przyjaciółki
*ROZMOWA TELEFONICZNA*
-Przyjedź. Proszę-Tylko tyle usłyszałam od Mechi.
*KONIEC ROZMOWY TELEFONICZNEJ*
Przemyłam twarz zimną wodą. Wybiegłam z domu jak poparzona. Po głowie krążyło tysiąc myśli na sekundę. Nie dopuszczałam do siebie myśli, że. ..., że on umarł. Nie mógłby tak ich zostawić. To nie w stylu Ruggero. 
#15 min później#
Zobaczyłam całą zapłakaną Mechi.
Podeszłam do niej i bez słowa ją przytuliłam. 
-zatrzymał się.-Tylko tyle zdołałam usłyszeć.
-Ciiiii. Uratują go.- Nie powiedziałam jej "wszystko będzie dobrze" bo obie wiemy,że.....co ja mówię! Wyjdzie z tego! 
-Chcesz wodę?-Zapytałam
-Nie. Ja chce Rugg-odpowiedziała 
-Ciiii. On was kocha. Na dla kogo walczyć.
Zobaczyłam lekarza.
-Panie doktorze, i co?
-Wrócił do nas. Uratowaliśmy go.
Po tych słowach na twarzy mojej przyjaciółki pojawił się uśmiech.
-Wszystko się ułoży...-Przytuliłam ją.
-Wiem.dziękuję-Odpowiedziała z uśmiechem Na twarzy.
#30 min później#
-To jak jedziemy? Muszę się synkiem zająć.-Powiedziała uśmiechnięta
Zdziwiło mnie jej zachowanie. Siłą trzeba było ja ze szpitala wyciągać.
-Pewnie.-Uśmiechnęłam się do niej. 
-Przyjadę jutro. Nasz syn mnie potrzebuje. NAS potrzebuje. Kocham Cię .-Mechi przytuliła Ruggero i Wyszłyśmy ze szpitala.
-musimy jechać na zakupy. Przecież mam pustą lodówkę.-Powiedziała lekko przerażona
-Spokojnie, zakupy zrobione.-Uspokoiłam ją.
-Ufff-Dzięki.
Uśmiechnęłam się. Ona również odwzajemniła to delikatnym uśmiechem. Był to pierwszy uśmiech od dwóch miesięcy. Miło było widzieć ją uśmiechniętą. 
Mercedes
Dziś uświadomiłam sobie, że mogę stracić narzeczonego. Ale nie mogę stracić synka. On ma dopiero roczek. Potrzebuje rodzica. Wiem, że Eduardo na pewno był pod dobrą opieką. 
Gdy przyjechaliśmy do domu moje maleństwo przytuliło mnie. Zaniebałam go. Tęsknił za mną. Przyznam je Kocham go najmocniej na świecie. Ruggero również....
Następnego dnia Tini pojechała zemną do szpitala. Tam dowiedziałam się, że reanimowali go w nocy dwa razy. Popsuł mi się humor...
Marina
Widziałam po Mechi ze załamała się. Do tego ten ordynator. Większego hama mnie widziałam. Siedziałyśmy spokojnie za krzesłach. Wystarczył moment abym stanęła na równe nogi.
Mercedes
Siedziałam przybita....wokół było pełno chorych dzieci. Moją uwagę skupiła pewna rodzina. Przecież to nie możliwe, przecież on siedzi w więzieniu......Spojrzałam na Titni. Ona chyba też go zauważyła.
-To nie możliwe-Powiedziała przerażona 
-Też go zauważyłaś....
O cholera. Spojrzał tutaj.....nie. Nie. Nie. Oby nas nie...zauważył.
-Mechi, dlaczego?-usłyszałam głos przyjaciółki.-Czy on nigdy się ode mnie nie odczepi?
- Nie Wiem. Też chciałabym go zrozumieć....
Martina
Ta dziewczyna nie wie w co się pakuje....Tylko...Co on robi w szpitalu? Dlaczego idzie na salę? Chwila co?! Cholera, ona jest z nim w ciąży?! Ale udaje zatroskanego. Muszę powiedzieć jej, żeby wycofała się, puki może. Okej, wiem to nie moja sprawa, ale wiem co ją czeka. Muszę...Poszedł.
-Ej. Zaczekaj-Podbiegłam do niej.
-Słucham? Coś się stało?-Zapytała delikatnym, miłym głosem.
-Jesteś dziewczyną Diego?
-Yyy, no tak. Dlaczego pani pyta?
-On jest złym człowiekiem. Męczyłam się z nim 4 lata. Odejdź puki możesz.
-Jasne. Wszystko mi powiedział. Mówił, że jesteś nienormalna i mam nie wierzyć w żadne twoje słowo!
-musisz mi uwierzyć. Uciekajcie puki możecie. Chroń swoje....
Uświadomiłam sobie, że ona nie może być z nim w ciąży.
-Co Mam chronić?-zapytała zdenerwowana
-Uciekaj puki możesz......
Chciałam iść w stronę Mechi jednak...
-Ty byś uciekła od chłopaka, który choruje na raka? Zostało mu kilka miesięcy. Chce być przy nim.-Opowiedziała Siadając.
Na raka?! Co?! Zamurowało mnie... Nie widziałam co odpowiedzieć.
-Zapamiętaj. Tacy ludzie jak On, nigdy się nie zmieniają.-odwróciłam się i poszłam do przyjaciółki. Zaraz?! Gdzie Ona jest?!. Pierwsza myśl. Jest u Ruggero. Założyłam ubranie ochronne i weszłam do sali. Nie ma jej. Zaczęłam panikować. Telefonów też nie odpiera. Gdzie Ona może być. Sprawdzałam toalety, barek, pokój lekarski a nawet aptekę, która była w szpitalu. Nigdzie jej Nie było. Stanęłam przy oknie. Znów miałam do nie zadzwonić. JEST! Zobaczyłam ja siedzącą na ławce pod szpitalem. Pobiegłam do niej.
-Tu jesteś! Wszędzie Cię szukałam.-Przytuliłam ją.
-Przepraszam, musiałam nabrać świeżego powierza. Duszno mi się zrobiło.
-Ale teraz wszystko ok? Możemy jechać do domu?
-Tak. Jedźmy.
W domu opowiedziałam wszystko Jorge. Był równie zszokowany. Tu był ciężki dzień. Zasnęłam po obiedzie.
--------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszamy, że tak długo nas nie było! Obiecujemy poprawę! Kolejny post powinen być za około 2 tygodnie! 

piątek, 29 lipca 2016

69.DLACZEGO NIE POZWOLIŁEŚ MI ODEBRAĆ TELEFONU?!

*MARTINA*
Wstałam w wyśmienitym humorze. Obok mnie leżał Jorge. Uśmiechnęłam się. Wstałam i poszłam się ogarnąć. Zajęło mi to godzinę. Wróciłam do sypialni, mój narzeczony nadal spał. Pocałowałam go. Zaczął mrużyć oczy, po czym zaczął je otwierać. Już po chwili te piękne tęczówki patrzyły na mnie. Uśmiechnął się.
 -Kiedy wstałaś?-Zapytał wstając
-Godzinkę temu-Odpowiedziałam przytulając się do niego.
 -Dobra ja lecę się ogarnąć, a ty zrób dobre śniadanko
-A co z tego będę miała?
-Może być to?-Zapytał całując mnie.
-Może-Odpowiedziałam. Musnął moje usta jeszcze raz i poszedł do łazienki. Uśmiechnęłam się. Poszłam do Emilii. Jeszcze smacznie spała. Postanowiłam jej nie budzić i wróciłam do sypialni. Włączyłam telefon. 25 Nieodebranych połączeń i 3 wiadomości o Mechi.

Pierwsza:  Hej :'(  Możesz wpaść? :'(
Druga:  Ruggero miał WYPADEK!!! :'( Leży w szpitalu.... :'(
Trzecia:  Już Ci nie przeszkadzam.Zadzwoń jak będziesz mogła...:(

Gdy przeczytałam ostatnią wiadomość z łazienki wyszedł Jorge.
-Dlaczego nie pozwoliłeś mi odebrać telefonu?!-krzyknęłam
-Bo mieliśmy dzień dla siebie. Coś się stało?-Zapytał zdziwiony moją reakcją
-Ruggero miał wypadek! Jak?! Nie wiem.Bym wiedziała gdybyś mi wczoraj pozwolił używać  telefonu!
 -Dobrze...pójdziemy dziś do Mercedes. Teraz idź do Emilki, bo się obudziła-powiedział przytulając mnie. Następnie ja poszłam do pokoju córeczki, a on do kuchni.
Ubrałam córkę, zjedliśmy śniadanie i pojechaliśmy do Mercedes. Otworzyłam nam jej mama.
-Jest Mechi?-zapytałam
-Jest w sypialni. Cały czas płacze...porozmawiaj z nią proszę -powiedziała mama przyjaciółki i wpuściła nas do środka. Ja poszłam na górę. A Jorge został na dole z Emilią i Eduardem.
-Mogę?-zapytałam wchodząc do sypialni Mercedes i Ruggero
-Jasne-odpowiedziała wybuchając większym płaczem
-Spokojnie....powiedz co się stało
-No więc....Wczoraj jechał do kolegi... I gdy wracał... uderzył w drzewo... Stracił przytomność i miał  zrobioną operację ...-mówiła płacząc.
-ciiiii,wszystko będzie dobrze-przytuliłam ją
-Boje się o niego...
-wiem, wiem. Wiem co czujesz.-przypomniała mi się historia z Jorge. Łzy napłynęły mi do oczu.
-Ja go tak bardzo kocham...Nie mogę go stracić...
Otarłam swoje łzy z policzka i wzięłam się szybko w garść
-Ej. Spokojnie. Nie stracisz go. Pamiętasz w jakiej sytuacji był Jorge? Wyszedł z tego. Ruggero tez da radę. Tez ma dla kogo walczyć. To silny facet, prawda?
-prawda...-mechi wstała z łóżka. Zobaczyłam wtedy jak bardzo jest przybita. Gdybym wcześniej odebrała ten telefon....
-Matko Mechi. Spałaś coś?-spoglądając na jej zmęczoną twarz. Pokiwała przecząco głową
-Połóż się. My się wszystkim zajmiemy.
-Ale Eduardo...-powiedziała na pół przytomna. Miałam wrażenie, ze zaraz zemdleje.
-Mechi. Chodź, połóż się.-chwyciłam ją za rękę i poprowadziłam delikatnie do łóżka. Przykryłam ją.
-Ruggero....- z zapłakanymi oczami wtuliła się w poduszkę.
-spróbuj zasnąć.- usiadłam koło niej.

*5 MINUT PÓŹNIEJ*
Mercedes w końcu zasnęła. Sen dobrze jej zrobi. Odpocznie. Chociaż chwilę... Zeszłam na dół.
-Jak ona się czuje?-zapytała mama mojej przyjaciółki
-Fatalnie. Teraz śpi. Powinna więcej odpoczywać.-powiedziałam siadając obok ukochanego
-Ruggero miał krwiaka w mózgu, dlatego zasłabł za kierownicą i uderzył w drzewo.-wyznała mama Mechi
-Nic mi o tym nie wspominała-powiedziałam lekko zszokowana
-Bo o tym nie wiedziała. Nie wie również, ze teraz jest w śpiączce.
-O matko...-miałam ochotę się popłakać. Wiem jak jej jest ciężko. Widzę jak cierpi ale jedyne co mogę to być przy niej. Wspierać ją. Zycie jest jednak okrutne....-Powinna jej pani to powiedzieć. Wiem w jakim jest stanie, ale chyba będzie lepiej, jeżeli dowie się tego od pani a nie od lekarza.
-Ja....Ja nie potrafię....-mama Meredes wstała i pobiegła do kuchni.
Ja mocniej przytuliłam się do Jorge. Zasnęłam.....
♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥
JEST POST!!!!
POSTANOWIŁYŚMY NAPISAĆ POST. 
JUTRO WYJEŻDŻAMY :)
I WRACAMY ZA TYDZIEŃ/DWA. (ale chyba tydzień)
NO WIĘC....MAMY NADZIEJĘ, ŻE SIĘ PODOBA:)
NIEDŁUGO WRACAMY Z WENĄ :)


Buziaki ☻ 

sobota, 23 lipca 2016

68.LENIWY DZIEŃ

NOTATKA BARDZO, BARDZO WAŻNA!
*JORGE*
Wstałem i przystąpiłem do realizacji mojego planu, który musiałem zmienić przez deszcz. Odniosłem wrażenie, że ostatnio zaniedbałem trochę moją rodzinę, dlatego na początek śniadanie do łóżka dla ukochanej narzeczonej później zabawy z Emilką a na koniec gdy będzie spała, romantyczna kolacja. Dzisiejszą sobotę spędzamy sami. Bez pracy, bez przyjaciół, oni też mają swoje życie i pewnie chcieliby odpocząć od nas.

*30 MINUT PÓŹNIEJ*
Odłożyłem śniadanie na szafkę nocną.

*MARTINA*
-Dzień dobry....-obudziły mnie tak samo czułe słowa jak pocałunek od mojego przyszłego męża. Mąż, ślub . No właśnie!! My nie mamy ślubu. Ale o tym porozmawiam później o tym z Jorge.
-Cześć...-powiedziałam ziewając i przeciągając się.
-Mam śniadanko dla ciebie.
-Mmmm... to dobrze, bo jestem strasznie głodna.
-Smacznego.
-Dziękuję. A ty nie jesz?-zapytałam zdziwiona
-Nie chcę.- powiedział kładąc się na łóżko.
-Proszę.-podając mu kawałek bułki.
-Dziękuję.

* 1 GODZINĘ PÓŹNIEJ*
*MARTINA*
Mała nadal śpi. My już pozmywaliśmy po śniadaniu.
-Dobra kotek, idę pod prysznic i ubrać się.-powiedziałam wybierając zestaw na dziś.
-Wybierasz się gdzieś dziś?-zapytał zagadkowo
-Nie...raczej nie...-przerywając na chwilę zajęcie
-To lepiej nic nie planuj.
-Yyyy....no okej. Pomożesz mi?-zapytałam
-W czym?
-Wybrać zestaw. Lepiej. Ja ci nic nie powiem, idę się wykąpać a ty wybierz ubrania. -Okej.
-Tylko jakieś normalne.
-No dobrze.

*15 MINUT PÓŹNIEJ*
Wracam do sypialni....
-Co tu zaszło? Tornado?-zapytałam patrząc na ubrania leżące na podłodze.
-Wybrałem. Zobacz.


(BEZ OKULARÓW)


-No muszę ci powiedzieć, że jak na mężczyznę masz niezły gust.-uśmiechnęłam się do niego.
-Sugerujesz coś...?-zapytał chwytając mnie za biodra.
-Nie. Lecę się ubrać a ty idź sprawdzić co u małej, bo coś za cicho.-z uśmiechem na ustach poszłam się ubrać.

*JORGE*
Wszedłem do pokoju Emilki. Mała grzecznie bawiła się w ciszy maskotkami. Stałem przy jej łóżeczku jakieś 5 minut. Dopiero wtedy zobaczyła mnie, uśmiechnęła się i dalej bawiła się.
-A ty księżniczko nie jesteś głodna?-zapytałem
-Nie, nie jestem.-powiedziała Martina wchodząc do pokoiku malutkiej
-Ja wiem, ty jadłaś. Pytam się tej księżniczki.
-Mamusia cię ubierze, a tata pójdzie zrobić mamie kawę.-mówiąc to podeszła do szafy i zaczęła szukać ubranek.
-Spotkamy się na dole.

*MARTINA*
Jorge zszedł na dół. Mała zaczęła się niecierpliwić.
-No już. Proszę.-postawiłam małą na nogi.
Usiadła. Chwilę po tym zaczęłam raczkować.
-Gdzie idziesz?-zapytałam idąc za nią.
-Ta ta.-powiedziała
-Jorge!
-Tak?
-Mała idzie do cb!
-CO?-zapytał wchodzac po schodach.
-Ta ta-powtórzyła
-Moja córeczka.-wziął ją na ręce i zaniósł na dół.
Usiedliśmy na kanapie. Zadzwonił telefon. Chwiałam odebrać ale...
-O nie, nie , nie. Dzisiaj od NIKOGO nie odbieramy.-Zabrał mi telefon.
-A jeżeli, to coś poważnego?-zapytałam
-To by dzwonili kilka razy, a w najgorszym wypadku przyjechaliby.
-No okej, ale będzie wszystko na ciebie.-powiedziałam ze śmiechem.
-Dobrze.-przytulił mnie
Leżeliśmy i patrzeliśmy na naszą córeczkę około półtorej godziny.
-Tata.-powtarzała Emilka
-Tata zaraz przyjdzie.-powiedziałam głaszcząc ją po głowie.-O widzisz, już idzie.-powiedziałam, widząc jak schodzi ze schód.
-Tata, Emilka chce pić.
-Już idę.-poszedł do kuchni.
Emila wstała, oparła się o łóżko i wpatrywała się w Jorge. To był uroczy widok.
-Proszę.-Jorge podał jej butelkę. Ona usiadła na dywanie i wróciła do oglądania bajek.
-Skończy się ta bajka i koniec.-powiedziałam przytulając się do narzeczonego. Emilka tylko się na mnie spojrzała i wzrok przeniosła na telewizor.
Wtuliłam się w Jorge i zasnęłam...

*2 GODZINY PÓŹNIEJ*
Obudziłam się. Zegarek wskazywał godzinę 17:35. Usiadłam na łóżku. Chwila! 17:35? Spojrzałam na telefon Racja. Jorge mi go wyłączył. Z niechęcią wstałam, wzięłam bluzę i zeszłam na dół.
-Ooo wyspana?-zapytał Jorge
Usiadłam obok.
-Tak sobie.-ziewnęłam.
-Głodna? Szukam właśnie czegoś na obiad.
-To wy jeszcze nie jedliście?-zapytałam zdziwiona-Jest 17, mała w ogóle coś jadła?-zmartwiona
-Jaka 17?-rozbawiło go to
-No tak.
-Kochanie jest dopiero 14, skąd ci się wzięła 17?
-W sypialni zegar się popsuł.-oznajmiłam
Uśmiechnął się i ponownie zadał pytanie
-Na co masz ochotę?
-Zjadłabym dużego, niezdrowego HAMBURGERA.
-Okej. A co dla małej?
-Mamy jeszcze te obiadki ze słoiczka?
-Jeszcze jeden został.
-No to akurat.
-Dobra, obiad zamówiony.
Uśmiechnęłam się. Wzrok przeniosłam na moją córeczkę, która bawiła się dużym misiem. Zobaczyła mnie. Wstała, podeszła do sofy i wyciągnęła rączki do mnie. Wzięłam ją  na ręce i posadziłam ją pomiędzy mną a Jorge. Położyła głowę na moich kolanach. Przez dłuższą chwilę leżała spokojnie. Myślałam, ze zasnęła, ale później zaczęła się wiercić. Posadziłam ją, jednak ona z powrotem położyła się na kolanach. Tym razem na Jorge. Leżała, leżała, leżała, i ktoś zapukał do drzwi.
-Poleżysz sobie chwilę sama.-powiedział i położył ją. Zerknął na nią i poszedł otworzyć.
I zaczęła się tragedia. Krzyk i płacz, bo nie wygodnie. Bez słowa wzięłam wielkiego misia, który po chwili znalazł się obok niej. Przytuliła się do niego i momentalnie zrobiło się cicho.
-Kto to był?-zapytałam spoglądając w jego stronę.
-Listonosz.-odpowiedział kładąc kopertę na komodzie.
-Zmęczona jestem....-ziewnęłam.
-Ojjj, kawy?
-Kusząca propozycja.-zaśmiałam się-Z chęcią bym się napiła.
-Zaraz wracam.-musnął mój polik i poszedł
-A panna co robi?-Emilcia spojrzała na mnie-Tak, o tobie mówię.- uśmiechnęłam się
-Myślałeś o tym pomyśle z remontem?
-Tak...
-I co?-byłam ciekawa jego zdania. Mała rośnie i pasowało by pozmieniać coś w domu. A przede wszystkim wyremontować jej pokój.
-No dobrze.-powiedział niosąc kawę.
-DZIĘKUJĘ!!!-moja kochana córka spojrzała na mnie jak na wariatkę.-Będziesz miała nowy pokoik.-chciałam sięgnąć po laptopa. Spotkało mnie rozczarowanie.
-Nie dziś. Zrobisz to jutro.-był szybszy i zabrał mi laptopa.
-No dobrze.
Tym razem usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Jorge poszedł otworzyć.
-OBIAD!-kładąc zamówione jedzenie na stole.
Małą najpierw dokarmiałam bułką a później dostała swój posiłek. O dziwo nie ubrudziła się przy jedzeniu.
-To teraz drzemka po obiedzie?-zapytał, widząc jak znów ziewnęłam.
-Mała na pewno, ale ja będę miała problem, żeby zasnąć w nocy.
-Nie będziesz miała.
-Jesteś pewien?
-Yhym.
-Jak nie będę mogła to obudzę cię i będziesz ze mną siedział.-Ze śmiechem
-Dobrze.

*15 MINUT PÓŹNIEJ*
-Śpi.-oznajmiłam wchodząc do sypialni.
-To dobrze.
Usiadłam na łóżku.
-Nie myśl sobie, ja idę spać.
-Przed chwilą mówiłaś coś innego.
-Życie.-z uśmiechem położyłam się
-Może jednak?
-Dobranoc.
Wszyscy spaliśmy. Do końca dnia nic ciekawego się nie działo.
♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥
Hejka kochanie!
Jest post 68.
Muszę was przeprosić, ale wena się nam kończy....
I dodatkowo wyjeżdżamy na wakacje od 30.07 przez tydzień/dwa...
Jeszcze raz przepraszam.
5 KOMENTARZY= POSTARAMY SIĘ O NEXT :D
Buziaki ☻