*Mercedes*
-To jak idziemy do niego?-zapytał jego najlepszy przyjaciel
-Jak przekonasz lekarza....-zaczęłam
-Wątpisz we mnie?-zapytał ze śmiechem
-Nie-odpowiedziałam rozbawiona-Chodźmy, bo zaczyna padać.
Weszliśmy do budynku. Skierowaliśmy się w stronę sali.
-Pani Lambre, ordynator chce z panią porozmawiać.-poinformowała mnie pielęgniarka
-Dobrze już idę.
-Daj, zajmiemy się nim-Tini wzięła ode mnie synka
-Dzięki
*Martina*
Usiedliśmy sobie na krzesełkach. Dzieci rozmawiały ze sobą we własnym języku a my milczeliśmy. Troszkę posprzeczaliśmy się w aucie. Mam nadzieję, że tylko Diego się nie pojawi.... Jestem pewna, że skończyłoby się to bójką.
-Jorge....-zaczęłam nie pewnie.
Spojrzał na mnie pytającym wzrokiem.
-Przepraszam....
-To ja Ciebie przepraszam.-przytulił mnie.
-Diego, kochanie!-usłyszałam i zamarłam
Jorge oderwał się ode mnie i spojrzał na nich, mój wzrok zaczął wędrować po korytarzu. Czułam, że sama chyba wyląduje na jednej z tych sal. Na szczęście nigdzie ich nie widziałam. Odetchnęłam z ulgą. Nie na długo... Cały Diego. Zawsze robi na przekór... Przechodził przez korytarz. Modliłam się, żeby nas nie zauważył. Niestety... Ten jego uśmieszek... Przeszły mnie ciarki. Widziałam to wściekłe spojrzenie Jorge.
-Spokojnie. Nie warto-próbowałam go uspokoić.
-Co on tu robi?!
-Nie mam pojęcia...
-Kłamiesz-wtrącił się ON
-Czego ty jeszcze od nas chcesz?!
-Zemsty.
-Zemsty? Za co?-zapytałam zdezorientowana
-Jeszcze się pytasz?-wyśmiał mnie
-Odejdź stąd albo...
-DOSYĆ!-przerwałam bardzo, ale to bardzo zdenerwowana
-To jeszcze nie koniec!-odwrócił się a po chwili zniknął za rogiem
Dzieci od tej kłótni zrobiły się nerwowe. Ale po wręczeniu zabawek były już spokojne. Usiadłam obok nich i starałam się nie pokazywać tego, że jestem zmartwiona całą tą sytuacją. Jednak przed Jorge nic się nie ukryje.
-Wszytko będzie dobrze-przytulił mnie.
-Wątpię....Wszyscy wiemy do czego on jest zdolny...
-Nie mów tak. On tylko chce nas zastraszyć.
-Jestem już. Coś się stało...?-Mechi zaczęła nie pewnie.
-Nie, wszystko jest OK. Mów lepiej co z Rugg.
-Wszystko w porządku, nie ma żadnych powikłań. Na pewno wszystko OK?
-Tak, tak. Idź do niego, a my pojedziemy z dzieciakami do domu, bo są już śpiące. Jak coś to pisz, przyjadę po Ciebie.-odpowiedziałam zmieszana
-Dobrze.-posłała mi lekki uśmiech. następnie podeszła do Eduardo, pożegnała się z nim. Gdy zniknęła za drzwiami, wyszliśmy ze szpitala. W drodze do domu, byłam całkowicie pogrążona w myślach. Wiedziałam, że jak tylko dzieci zasną, czeka mnie długa, poważna rozmowa z Jorge. Strasznie się bałam...
--------------------------------------------------------------------------------
Witamy po długiej przerwie! Zostawiamy was z nowym postem i mamy nadzieję, że wam się podoba :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz