sobota, 14 maja 2016

65.Urodziny Ruggero

*3 LUTEGO*
*MARTINA*
Wstałam o 04:30. Mój maluszek miał 39 stopni gorączki i strasznie marudziła. 
Jorge
Obudziłem się o 07:20. Ukochanej nie było obok. Zdziwiłem się. Chciałem zejść do kuchni ale usłyszałem głośny płacz córeczki. Pobiegłem do niej. Martina już tam była. Widać było, że czuwała od nocy.
- Daj ją.- troskliwym głosem powiedziałem do Tini.
-Dobrze, że jesteś. Dzwoń do lekarza.-mówiła zdenerwowana.
-Jaka gorączka?!-zapytałem biegnąc do sypialni po telefon.
-41!
-Już dzwonię, a ty ją ubierz.-powiedziałem spokojnie 
-Kurtkę ma na dole.-powiedziała odkładając małą do łóżeczka i biegnąc do przedpokoju.
5 min. później
Martina
-Co z tą karetką?-zapytałam widząc, ze ukochany skończył rozmawiać.
-Mamy sami ją zwieść, nie mają wolnych karetek.
-Cholera jasna!-krzyknęłam zdenerwowana.
-Spokojnie, daj mi ją i idź się ubrać.
-Ja to tam wiesz, ty ubierz spodnie. Czekam w samochodzie.-ubrałam baleriny i wyszłam.
*30 MINUT PÓŹNIEJ*
*MARTINA*
Dotarliśmy do szpitala. Badają ją.
-Ile razy musimy z nią tutaj jeździć?-zapytałam płacząc
-Nie wiem.-przytulają mnie.
-Trzeba zadzwonić, że nie przyjdziemy dziś do nich.-ocierając łzy.
-Ja się tym zajmę.
-I co panie doktorze?-zapytałam widząc lekarza
-Tak jak podejrzewałem, zapalenie płuc.
-O boże...-usiadłam na krześle
-Wszystko dobrze?-zapytał lekarz podchodząc do mnie.
-Tak, tak. Mogę być przy niej?-zapytałam niepewnie
-Tak, proszę bardzo.
-Zaraz przyjdę.
-Dobrze.-weszłam na salę, chwyciłąm ją za rękę.
Jorge
My to mamy pecha...Biedactwo...
---------------ROZMOWA TELE....------
-Hej...-zacząlem nie pewnie
-Coś się stało?-zapytał Ruggero
-Sorry, ale nie wpadniemy dziś....
-Jak to?-zapytał zdziwiony.
-Mała ma zapalenie płuc i siedzimy w szpitalu.
-To nie ma sprawy, może przyjedziemy do was?-zaproponował
-Nie, nie trzeba. Wszystkiego naj od nas. Bawcie się dobrze.
-Dzięki, ale bez was to nie to samo, szybkiego powrotu do domu.
-Dzięki. Pa, I jeszcze raz sorki.
-Nie ma sprawy, pa.
---------KONIEC ROZMOWY TELEFONICZNEJ.----
*RUGGERO*
-I kiedy przyjdą-zapytała z ciekawością Mechi
-W Ogóle...
-Jak to?
-Mała ma zapalenie płuc i....sama rozumiesz.
-No jasne, żal mi ich....-spoglądając na bawiącego się synka
-No maluszku, nie pobawisz się z Emilcią...-zaczęła-A może pojedziemy do nich?
-Też już to proponowałem, wolą siedzieć sami.
-Myślisz, że mnie to obchodzi? Jedziemy-powiedziała z wielkim entuzjazmem.
-Właśnie za tę stanowczość cię kocham-przytulając ją
-Tylko?
-Nie, nie tylko-przytuliłem ją
-No ja myślę.
30 min. później
Martina
Siedzę z małą. Na razie śpi. 
-Hejka-usłyszałam głos przyjaciółki Mechi
-Hej, a wy nie świętujecie?-zapytałam zdziwiona
-No chyba żartujesz. Świętować, kiedy to maleństwo leży w szpitalu?
-Dziękuję.
-Za co?
-Za to, że nie jestem z tym sama...
♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥-♥
Przepraszamy za długą nie obecność, ale miałyśmy mało czasu i mało dostępu do laptopów.
Buziaki ☻   

3 komentarze:

  1. biedna mała rozdzial super

    OdpowiedzUsuń
  2. Biedna malutka. Oby szybko wyzdrowiała.
    Zajebisty.

    Maddy ❤

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowny rozdział.
    Biedna malutka.
    Żeby wszystko było porządku.
    Czekam na next.
    Pozdrawiam Patty;*
    Buziaczki:**

    OdpowiedzUsuń